Forum Grupa Rekonstrukcji Historycznej "NAREW" Strona Główna Grupa Rekonstrukcji Historycznej "NAREW"
Forum dyskusyjne
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nowogród wrzesień 1939

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Grupa Rekonstrukcji Historycznej "NAREW" Strona Główna -> TEMATY RÓŻNE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 18:46, 12 Kwi 2009    Temat postu: Nowogród wrzesień 1939

Tłumaczenie Hainrich GRH Pionier 39


Działania wysuniętego obserwatora artyleryjskiego podczas przeprawy przez Narew 10 września 1939

Jest niedziela, 10 września, około godziny 5.

B-Stelle (Beobachtungs-Stelle, stanowisko obserwacyjne) pewnej ciężkiej baterii znajduje się przed skrajem lasu w głębokich na wysokość człowieka dołkach. Przed nami opadający teren, 300 metrów od nas oddalona jest Narew, na drugim brzegu – polska linia bunkrów. Leżymy tak już jeden dzień, a linia bunkrów przez cały dzień ostrzeliwana jest artylerią i bronią ciężką. Dzisiaj, po ponownym ostrzale przygotowawczym artylerii, przeprowadzony ma być atak piechoty. Obraz bitwy w stosunku do dnia wczorajszego prawie się nie zmienił. Oprócz małej części, która okopała się na drugim brzegu Narwi, i nie posuwa się wobec bunkrów naprzód, nasza piechota znajduje się jeszcze na tym brzegu i oczekuje na rozkaz do ataku.
Dzwoni właśnie telefon: „Dowódca baterii na linii”. Krótka rozmowa, potem: przygotować wysuniętą obserwację (V.B.) i zameldować się w punkcie dowodzenia leżącego na naszym odcinku bojowym batalionu. Bateria wspiera posuwanie się naprzód tego batalionu. Wysunięty obserwator artyleryjski (V.B. – Vorgeschobener Beobachter) bierze swój pomocniczy plan ogniowy, a mój kolega i ja bierzemy na plecy radiostację.
Znajdując się już przy stanowisku dowodzenia batalionu mamy czas, aby rozstawić nasze urządzenia i poinformować główne stanowisko obserwacyjne (Haupt-B.-Stelle) o tym, co do tej pory udało nam się ustalić. Ale nie ma połączenia. Spojrzenie na miernik napięcia, i stwierdzamy, że bateria stała się za słaba, aby nawiązać łączność. Teraz z daleka woła nas wysunięty obserwator: „Przygotować się, idziemy naprzód”. Bez połączenia ze stanowiskiem obserwacyjnym nawet najlepszy wysunięty obserwator nie jest w stanie wykonywać swojego zadania i jest skazany na przyglądanie się.
V.-B. przeprawia się sam wraz z piechotą przez Narew, ustalamy późniejsze miejsce spotkania. Mój kolega bierze pustą baterię, i po tym jak i my ustaliliśmy miejsce spotkania, rozpoczynam przemieszczanie się w stronę tego ustalonego miejsca.
Za mną jakieś działo już od dłuższego czasu ostrzeliwuje ogniem na wprost różne bunkry. Mogę dokładnie obserwować uderzenia pocisków, wszystkie trafiają, wstrząsają co prawda bunkrami, ale ich nie niszczą.
Obrona Polaków zostaje teraz wzmocniona silnym ogniem karabinów maszynowych. Na naszą atakującą piechotę spada ogień artylerii. Po tym jak mój kolega znowu dociera do mnie, osiągamy leżące nad rzeką łodzie gumowe, umieszczamy nasze tornistry w jednym z tych sprawiających na nas osobliwe wrażenie „pojazdów” i przesuwając się na lince, którą nasi pionierzy przeciągnęli już nad Narwią, docieramy na drugi brzeg. Nim spotykamy się z V.-B., przyglądamy się przechodząc bunkrowi z lewej, który w międzyczasie wstrzymał swój ogień. Jest to wielki bunkier z grubym na metr murem betonowym, na którym widać dokładnie miejsca trafień flak (dział plot.) i artylerii, które jednak nie przebiły silnych ścian bunkra. Z trzech stron wystają 3 ciężkie karabiny maszynowe, jeden z nich bez reszty powyginany, najwyraźniej otrzymał bezpośrednie trafienie. Przy wejściu do bunkra - kilku piechurów, próbują je wyłamać. Ledwo docieramy do naszego V.-B., słyszę niedaleko mnie zdziwiony okrzyk, obracam się i widzę, jak około 20 Polaków wydostaje się z bunkra, który wzięliśmy za porzucony. Jak się potem okazało, w bunkrze były jeszcze tysiące sztuk amunicji do kaemów. Jeńcy ci powiedzieli później, że ciągły ostrzał artylerii miał tak silny wpływ moralny, że nie byli w stanie zdecydować się na dalszy opór.
Wkrótce potem nasz batalion z parowu, w którym się zebrał rozpoczyna atak. Przez około 1 km idzie on zaskakująco dobrze naprzód. Jako, ze wróg stawia stosunkowo mały opór i widoczny jest tylko całkiem rozproszony, nie stanowi on dla nas, jako dla ciężkiej artylerii opłacalnego celu. Nagle widzimy, jak Polacy w masie opuszczają w ucieczce rozbudowany rów strzelecki. W końcu opłacalny cel.
Gdy nawiązujemy połączenie ze stanowiskiem obserwacyjnym, V.-B. ma już ustaloną komendę, i w krótkim czasie pociski naszej baterii – co można bez trudu obserwować – eksplodują wśród wycofujących się Polaków . Ku wielkiej radości naszych piechurów, którzy po części stojąc, kładą morderczy ogień na wroga. Ale wkrótce po tym nasz batalion otrzymuje z trzech stron ogień. Z prawej i z lewej nie mamy połączenia, i w tej chwili nie możemy nic innego zrobić jak się okopać. Zaraz potem wroga artyleria znowu zaczyna nas ostrzeliwać, a pociski uderzają w bezpośredniej odległości od nas. V.-B. zostaje zraniony przez odłamek pocisku w udo. Na tyle dobrze na ile się da niesiemy go, pomimo trwającego ostrzału polskiej artylerii, z powrotem do rowu i opatrujemy mu ranę, w sumie sześcioma pakietami opatrunkowymi. Następnie zabieramy z powrotem naszą radiostację i porozumiewamy się z głównym stanowiskiem obserwacyjnym. Wkrótce nadchodzą pierwsi polscy jeńcy. Czterech z nich, w towarzystwie niemieckiego piechura, niesie naszego rannego kolegę na polskim płaszczu na tył. Jeszcze raz zaczyna się strzelanina: jazgot niemieckich MG i coraz bardziej zbliżający się wolny stukot polskich km, pomiędzy tym pojedynczy ogień artylerii. Oprócz tego z lekkim hukiem wybuchające polskie granaty karabinowe. Piechota woła: „polski kontratak – trzymać amunicję przeciwpancerną w gotowości!”. Lornetką mogę rozpoznać, jak wróg za krańcem wioski i zza muld terenu przed nami rozwija się do kontrataku. Informuję o tym niezwłocznie stanowisko obserwacyjne i wyjaśniam oficerowi obserwacyjnemu (B-Offizier), który jest osobiście przy aparacie, co się tutaj dzieje, i proszę, by otwarto ogień. Tak jest, niezwłocznie zostanie otwarty ogień, a ja mam obserwować, jak trafiają strzały. Słyszę, jak przez eter biegnie komenda ze stanowiska obserwacyjnego do stanowiska ogniowego (F.-Stellung). Teraz: wystrzelone. A więc słuchawki z głowy, nos z okopu, obserwować. Pocisk pada około 100 m za blisko, ale kierunek jest bez zarzutu. Melduję to przez radiostację oficerowi obserwacyjnemu, i zaraz po tym nadlatują w grupach pociski, które spadają pośrodku atakujących Polaków, i po około 20 minutach Polacy, ku radości piechurów, wycofują się.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Nie 18:46, 12 Kwi 2009    Temat postu:

historia Pionier Bataillon 42

Tłumaczenie i copry right by Polonikus

skład i korekta by victor

według Lexikon der Wehrmacht

Numery poczty polowej :

Przydział jednostkowy / jednostka /Numer poczty polowej

Sztab 17578
1 kompania 17591
2 kompania 22219
3 kompania 22180
Kolonne /kolumna, konwój/ 07200
Kolumna pomostowa
15196 /dot. zabezpieczeń i konwojów B

Pionierski Batalion 42 został utworzony 15 października 1935 roku. Powstał z kilku korpusów jednostek militarnych istniejących w tym czasie i działającym militarnie na danym terenie. Powstał w garnizonie szczecińskim z siedzibą w dzielnicy południowej Szczecin - Podjuchy w zakładach okręgowych II .O Powstaniu garnizonu zadecydowały czynniki personalne jednostek wcześniej istniejących takich jak: batalion pionierski 2 oraz 32 dywizjon żołnierzy piechoty strzelców, następnie 12 batalion pionierski i z piechoty strzelców 12 dywizjonu i w tych założeniach został zastosowany, /czyli utworzony/. Najpierw batalion był z całym oddziałem przemarszu /przerzutu/ usytuowany w okolicach granicy polskiej. Zgodnie z rozkazem naczelnym /miał być w pełnej gotowości bojowej w danym dniu i na czas założenia/. Czyli, sztabowcy wiedzieli o zamiarach wojny w stosunku do polski. W dniu 12 sierpnia batalion został w szczecińskim porcie załadowany /z rozkazem wypłynięciem/ do Prus wschodnich. Sztab całej 3 kompani na motorowcach, reszta przerzutu na statkach parowcach.1 i 2 kolumna zabezpieczenia konwoju została załadowana na statku /parowiec/ HINDENBURG a lekka kolumna konwojowo - pionierska na parowcu JONIA. Zdolność wypłynięcia uzyskano 13 sierpnia 1939 roku i zgodnie z podanymi dokumentami, miejscem docelowym był KONIGSBERG (Królewiec) a właściwie port w obecnym Królewcu. Po przybyciu jednostki natychmiast otrzymały rozkaz wyładowania się ze statków. W szyku natychmiastowym już przygotowanym jednostki te wyruszyły marszem w nocy będąc w pełni przygotowani do działań wojennych.
Sztab usytuował się w miejscowości CADINEN (Kadyna k. Tolkmicka) a pozostałe formacje jak: 1 kompania została zakwaterowana w tamtejszych domostwach. 2 kompania w SUCCASE /brak odpowiednika polskiej nazwy/ 3 kompania w REIMANNSFELDE (Nadbrzeże), kolumny konwojowe w zabudowaniach ogrodowych i lekkie kolumny pomocnicze w zabezpieczeniach konwojów z KICKELHOF MUHLE w pobliżu miejscowości, CADINEN (Kadyna). Pozostałe bataliony jak batalion pioniersko-ćwiczebny pozostał w CADINIE (Kadyna)z regimentem pioniersko-ćwiczebnym z.b.V /to znaczy zasilił regiment V w budowie zasiek, pozostając tam/. W dniu 17 sierpnia 1939 roku 3 kompania mb była umiejscowiona na drodze w kierunku do REHHOF, tj. około 30 kilometrów na południe od MARIENBURG (Malbork) ich zadaniem było usytuować się na pozycjach we wschodniej części lub obrzeża lasu REHHOF (Ryjewo) , Zobozowani do dyspozycji nie jakiego tam HERBERTA, który to był odpowiedzialny za przeszkolenie i objaśnienie montażu będących na wyposażeniu urządzeń mostowych, przęsła itp. Dnia 25 sierpnia 1939 roku 1 i 2 kompania objęły wzdłuż granicy /z polską/ zamaskowane warty obserwacyjne tak zwane odcinki, odcinek 1 pod dowództwem podpułkownika FREIHER-a. 1 kompania biwakowała we wsi DIETRICHSDORF (Dzietrzychowo) i 2 kompania dalej w miejscowości REHHEIDE pod lasem REHHOF (Ryjewo) w jakichś tam kwaterach. Rozpoczęcie działań wojennych 1 września 1939 roku. 1 i 2 kompania od razu zostały użyta do ataku w przygotowanych na godzinę 0:45 formach zaczepnych. Zdania tych jednostek przerzutowych były dowódcom dobrze znane, co miało umożliwić szybkie osiągnięcie z góry zaplanowanego celu. Począwszy od ujścia Wisły do wybrzeża morza Bałtyckiego i dalej na odcinkom wschodnim wzdłuż granicy. Wszystkie jednostki zgromadzone w odcinkach granicznych były już, sprawnie przygotowane do wzięcia udziału w ataku, czekając jeszcze na coś ważnego jakby meldunek, rozkaz itp.! Z zachowaniem wszelkiej tajemnicy i bezpieczeństwa przebywania w tym rejonie.
2 kompania usytuowała się w bliskiej odległości granicznej w pasie sąsiednich łąk zarazem zabezpieczała miejsca wyznaczone. 1 kompania wówczas mając 3 grupą uderzeniową z 1 podoficerem oraz 4 innymi ludźmi /żołnierze / mogło ich być od 5 do 6/ oraz 7 kompania zabezpieczająca i odpowiedzialna za zabezpieczenia nadgraniczne i wystawienie wart ochronnych. Zmiany następowały bardzo szybko , 7 kompania została zwolniona z pierwotnych wykonywanych zadań i stała się samodzielnym oddziałem rezerwowym /jakby w odwodzie/. 2 kompania zgodnie z planem zadań /rozkazów/ miała za zadanie ukierunkować swe siły wzdłuż brzegów południowych od rzeki Wisły. Oraz likwidować i przełamywać opory wroga /odziały wroga/. W potrzebie zostaną użyci w uderzeniach. W tej dość mocnej mgle padły decyzje o godzinie 4:45 o wkroczenie /wtargnięcie/ .Natychmiast został otwarty niesamowity ogień. Mgła uniemożliwiała prawidłowo naprowadzanie na cel. Tak przyszło atakować. O godz.5:30 cele ataku zostały osiągnięte. W tym ataku sprzymierzeńcem była nam też i mgła, która to osłaniała przeżuty grupy oddziałów. Siły rozstawione wzdłuż pasa Wisły weszły w pozycje zajmując je, następnie przeszli z powrotem. Wycofana 2 kompania PIONIERÓW uderzeniem wcisnęła się klinem przyczółkowym. Na ataki i przemarsze jednostki przeszły do miejsce zdobytych w czasie przedpołudniowym. Następnie 1 i 2 kompania z powrotem wycofana do Batalionu jako tył zabezpieczenia miejsc kwaterunkowych. A przed południem w 2 września 1939 roku dotarł rozkaz o
uderzenie na most. Most nad Wisłą , grupa oddziału dowodził nijaki HERBERT - GERAT . Batalionowi też przydzielono zadania zabezpieczające wsparcia grup biorących udział w ataku na most na Wiśle. Sprawne i bardzo szybkie uderzenie szybko dało, że most został przejęty i przygotowany do rozpoczęcia przepustowości dla oddziałów Wehrmachtu.
Jednostki uderzeniowe rozpoczęły przygotowania do przerzutu. Wsparcie mostowo-pontonowe. Następuje natychmiastowe uderzenie na most. Reszta jednostek ruszyła wzdłuż Mierzeji Wiślanej. Także o godzinie 14:00 zachodni brzeg Mierzeji był już w rękach niemieckich /opanowany, zajęty/. Od godziny 17:00 grupie 3 kompanii z grupą pontonową /tratwy/ i dalszą /inną/ wydano rozkaz przygotowywali drogi przemarszu /przerzutu/ dla jednostek. Także przygotowania /roboty/ trwały do rana 3 września 1939 roku. Zadania zostały w pełni wykonane. /prace mostowo-inzynierskie itp./ Przęsła mostowe zostały połączone z brzegami. Transporty jednostek zostały szybko rozlokowane w lesie, cały batalion w komplecie. Kolumny transportowe /tylne zabezpieczenie/ szczęśliwie z dowodzącym 1 marszałkiem /głównodowodzącym operacją/ i 15 innymi ludźmi / żołnierzami wyższej rangi/ ze swoim sprzętem całościowym /12 pojazdów lekkich/ osobowo-terenowych/ połączyły swe siły z 50 batalionem, który wcześniej już tam był. Tj. 3 września 1939 roku o godzinie 7:00 .

Zadania dalsze dla kolumn konwojowo-zabezpieczających; powinni już w 3 września 1939 roku o godzinie 7:00 spotkać się z Batalionem na linii kierunku marszu do REHHOF. Co też nastąpiło. W dalszym działaniu Batalion jako jego 1 Kompania przydzielona do 521 batalionu budowy mostów /pontony, tratwy/, aby wcześniejsze grupy wojsk mogły szybko /biegiem/ bez jakichkolwiek opóźnień zająć wyznaczone punkty terenu. Wzmocnieni grupami jednostek wojskowych z dnia 2 września 1939 roku, wszelkie pojazdy mechaniczne /transport woskowy/ został przetransportowany gotowym już mostem. Operacją przerzutu jednostek dowodził Kapitan TRUSCHNIGG jako doświadczony sztabowiec Regimentu Pionierskiego. Także specjalista z Batalionu od spraw budowy mostów. Rankiem 3 września 1939 roku 1 Kompania z SCHADEWINKEL, 2 Kompania z WEIßENBERG i 3 Kompania z Północnej Westwalii z NEU-LIEBENAU przeprawiły się na drugą stronę /poprzez most/. Kolumny konwojowe w zadaniu miały przeprawiać jednostki na drugi brzeg jak i jego zabezpieczenie. I Konwój Pionierski pozostał w miejscowości REHHOF. Bataliony usytuowano w CADINEN, następnie ADLIG-SCHARDAU, to jest 5 kilometrów na północny wschód. Inne grupy z Kierownictwem Grup mostowo-uderzeniowych na czele z Kapitanem FRANZKE, jako Szefem 3 Kompanii koordynatorem, a zarazem wydającym główne rozkazy. Wydał on rozkaz grupom podległych mu wojsk, aby z całym sprzęt maszynowym /pojazdy, oraz sprzęt służącym do budowy mostów itp. różny, jakim dysponowali w tym czasie/ 2 Kompania doniosła z WEIßENBEREG i wzięła udział w transportowaniu 20 łodzi pontonowo-wodnych, które posłużył ponownie do budowy mostu pontonowego. /Były to łodzie tak zwane ślepe/.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 11:41, 17 Wrz 2009    Temat postu:

Tłumaczenie Hainrich Pionier 39




Wschodniopruscy Pionierzy wdzierają się do Modlina
Duch ataku naszych Pionierów, który tak wspaniale sprawdził się w pierwszych dniach kampanii w Polsce: pod Tczewem, przy pokonywaniu linii rzeki Osy, pod Grudziądzem i następnie podczas przeprawy przez Narew i zdobywaniu polskich schronów bojowych pod Nowogrodem i Łomżą ponownie przejawił się w nadzwyczajny sposób pod twierdzą Modlin.

W pierwszych blaskach poranka kompanie saperów otrzymują rozkaz aby z zaskoczenia zdobyć lub zniszczyć dwa forty zewnętrzne twierdzy Modlin znajdujące się na wschód od Nowego Dworu. Ich ogień przeszkadzał postępom niemieckich oddziałów okrążających.
Gęsta mgła, która nie ustępuje także w pierwszych godzinach przedpołudniowych z jednej strony umożliwia wprawdzie przygotowanie się oddziału uderzeniowego bez ingerencji wroga, z drugiej uniemożliwia jednak atak o czasie zgodnym z rozkazem.
Mija godzina za godziną. Pionierzy niecierpliwie czekają w dołkach strzeleckich. Granaty ręczne i nożyce do drutu leżą w gotowości. Oczekujące spojrzenia skierowane są naprzód. Każdy ma nadzieję, że mgła wkrótce ustąpi. Nasza artyleria otwiera ogień. Salwa po salwie na wrogie umocnienia padają pociski. Także w tym wypadku mgła uniemożliwia obserwację ich działania. Tylko z faktu, że polska artyleria milczy można wnioskować, iż nasz ogień pokrył stanowiska wroga. Przez całą godzinę żelazne kloce przelatują w kierunku wroga nad leżącymi w gotowości do ataku Pionierami. Od jednego dołka strzeleckiego do drugiego wędruje niewypowiedziana decyzja: my Pionierzy dokończymy, co artyleria przygotuje.
Ta chwila nadchodzi, gdy na trochę przed dwunastą opada mgła i słońce w końcu zdobywa przewagę. Teraz słowo mają nasi Pionierzy. Artyleria przenosi ogień dalej i zwalnia saperom polską linie umocnień. Pierwszy oddział przemyka się skokami naprzód. Przechodzi przez 100 metrów odsłoniętego pola, w zasięgu obserwacji wroga. Nad Pionierami przelatują pierwsze serie polskich karabinów maszynowych. Padnij â�� i w przerwie w ostrzale skok naprzód!
Oddział gna do przodu, aż osiąga porośnięte krzakami wzniesienie. Za nim jest niecka, która znajduje się poza zasięgiem polskiej obserwacji. Docierając tam bez strat, oddział zbiera się w niej na chwilę. Dowódca kompanii jeszcze raz omawia cel ataku. Potem pionierzy rzucają się ku leżącym przed nimi umocnieniom. Osiągają wał. Chwilę później wspinają się na niego pierwsi żołnierze. Za nimi dowódca oddziału uderzeniowego. Z granatami gotowymi do rzutu uderzają wzdłuż rowu łącznikowego â�� ale nie widać już żadnego polskiego żołnierza. Ku swemu zaskoczeniu nasi pionierzy znajdują w kazamatach kobiety i dzieci. To uciekinierzy, którzy zostali tutaj sprowadzeni przez polskich żołnierzy. Teraz mogą wracać do swoich wiosek.
W międzyczasie także inny oddział uderzeniowy przeszedł przez polski ogień i dotarł do linii fortu. Tam trafia pod ogień strzelecki z flanki. To zmusza naszych żołnierzy do ukrycia się. Wkrótce po tym na drzewach zauważeni zostają strzelcy, którzy ze znajdującego się nieopodal kawałka lasu chcieli przygwoździć pionierów dobrze wycelowanym ogniem.
Oddział najpierw kieruje się w stronę lasu. Pojedynczo zostaje tam zwalczony opór wroga. Potem pomimo trwającego ostrzału z flanki atak idzie dalej na pierwotny cel. Aby być dla wroga jak najmniejszym celem, oddział do linii wału zmierza szeroko rozciągnięty i skokami. Już po kilku minutach pierwsi żołnierze są u celu. Kilka chwil później są już na szczycie fortyfikacji. Szybko zostają rozpoznane i otwarte granatami ręcznymi wejścia. Gdy pozostali żołnierze wdzierają się do fortu znajdują już tylko jednego polskiego oficera i kilku żołnierzy, którzy wychodzą do nich z podniesionymi rękami. Reszta załogi uciekła.
Niemiecka zdobycz to pięć karabinów maszynowych i wielkie ilości amunicji. Co nie da się zabrać z obu modlińskich fortów zostaje zniszczone lub uczynione niezdatnym do użytku. Wejścia do fortu zostają wysadzone. Obie fortyfikacje są już niezdatne do obrony.
Uderzenie z zaskoczenia powiodło się. Dzielny i zdecydowany duch wschodniopruskich pionierów wywalczył przestrzeń dla piechoty, oczyścił â��wrotaâ��, przez które prowadzi droga do celu.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Grupa Rekonstrukcji Historycznej "NAREW" Strona Główna -> TEMATY RÓŻNE Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin